Piękno w bibliodramie czyli o wartościach estetycznych i artystycznych

W cyklu „Busola bibliodramy” publikujemy artykuł Krystyny Sztuki napisany specjalnie do naszej rubryki. Tekst zakotwiczony w teraźniejszości, przywołuje nieprzemijające wymiary doświadczania rzeczywistości. Bibliodrama z pięknem spotkać się musi…

Dariusz Wiśniewski SJ


Krystyna Sztuka

Piękno w bibliodramie czyli o wartościach estetycznych i artystycznych

I. Ostatnie tygodnie i miesiące pogrążyły nas w ciszy i w osamotnieniu. Pandemia uniemożliwiła bowiem wiele zaplanowanych wcześniej spotkań bibliodramatycznych.

Czas w którym się znaleźliśmy niespodziewanie pozbawił nas poczucia realności – bo nie przeżywaliśmy nigdy czegoś podobnego i trudno było uwierzyć, że to wszystko co się dzieje, dzieje się naprawdę. Zostaliśmy pozbawieni wielu naszych przyzwyczajeń. Musieliśmy rezygnować ze spotkań, z bycia w grupie, niejednokrotnie też z bycia razem na modlitwie, z bezpośredniego udziału w liturgii… Niektórzy zwracają dziś uwagę, że ogołocenie z kościelnych rytuałów odsłoniło – jak fala odpływu – to, co w naszym sercu leży na dnie. Wielu z nas musiało skonfrontować się z pustką ukrytą pod osłoną nawykowych praktyk, dostrzec ich powierzchowność. Pozbawienie możliwości spotkań we wspólnej przestrzeni ukazało wartość bliskiego, bezpośredniego kontaktu. I może też dawało szansę na odnalezienie na nowo siebie w prawdziwej relacji do Boga.

 Pandemia stała się dla wielu z nas czasem wymuszonego szabatu, w którym nie można działać – trzeba rezygnować z wielu form własnej aktywności. Otrzymaliśmy w zamian czas idealny dla medytacji, czas na spotkanie z Bogiem i z sobą.

II. Myśląc o bibliodramie z perspektywy utraconych szans na spotkania widzę niektóre problemy, których dotąd wyraźnie nie nazywaliśmy, a które wypływały czasem w pisemnych pracach liderów bibliodramy, a w trwającej ciszy nabrały znaczenia.

Niespodziewany potop informacji o zagrożeniach i towarzyszących im restrykcjach, pozwolił wypłynąć na powierzchnię sprawom mniej dotąd ważnym, pomijanym. Może należy już zacząć doceniać korzyści tego czasu?

Ania Puchała swoją koncepcję bibliodramy przedstawiła nam z punktu widzenia czasu szabatu w judaizmie. „Szabat w języku hebrajskim oznaczał dosłownie: „zatrzymać się, przestać, nie pracować”. Początek praktyki zaniechania pracy każdego siódmego dnia sięga najprawdopodobniej czasów sprzed Mojżesza i nie ma odpowiednika w zwyczajach ościennych narodów. W Biblii, w Księdze Wyjścia (Wj 23,12) szabat ma wymiar humanitarny, odpoczynku po pracy, wytchnienia dla niewolników. Uzasadnienie teologiczne odwołujące się do sześciu dni stworzenia świata i wieńczącego je odpoczynku Boga pojawia się później (Wj 31,13n; Rdz 2,2n). Człowiek swoją pracą odtwarza działalność Stwórcy a odpoczynkiem dnia siódmego naśladuje Jego odpoczynek.

Zasada odpoczynku, niedziałania służy doświadczeniu nadrzędności działania Boga nad ludzkim. To On jest stwórcą i w Jego działaniu ma źródło każda nasza aktywność. Przestajemy tworzyć, żeby odnaleźć się przed Bogiem jako stworzenie, podległe Jego działaniu. Odpoczynek szabatu ma być stworzeniem Bogu przestrzeni do działania w nas, włączenie się w Jego działanie (J 5,16)”. W dalszych rozważaniach Autorka przedstawiła koncepcję bibliodramy podkreślając w niej elementy takie, jak „odnajdywanie Bożego zamysłu” czy „oddanie Bogu inicjatywy”. „Szabat, rok szabatowy a zwłaszcza rok jubileuszowy przypominały i przywracały Boży ład społeczny, były powrotem do Jego zamysłu stwórczego w świecie zniekształconym działaniem według ludzkich zamysłów.”

Podobne skojarzenia wysuwano też w stosunku do tego, co w ostatnich miesiącach przeżywamy, że „przyroda zaczyna wracać do czasu sprzed ingerencji człowieka”. Pandemia postawiła nas wszystkich w sytuacji nowej, która ogałaca nas wprawdzie z normalnej, codziennej aktywności lecz jakby każe nam zatrzymać się, by doświadczyć czegoś więcej – aby dostrzec to, czego w zabieganiu nie widzieliśmy…

 Zajmujący się problematyką szabatu Abraham Heschel opisywał judaizm z punktu widzenia znaczenia w nim szabatu jako „religię czasu”, która przeciwstawia się kulturze skupionej na przekształcaniu i ujarzmianiu przestrzeni, na stałym biegu do przodu, na ciągłym postępie cywilizacji technicznej. Szabat to czas, gdy przestajemy manipulować rzeczami, gdy celem staje się „być”, a nie „mieć”; dawać, a nie posiadać czy panować. I dopiero takie powstrzymanie się od własnego działania pozwala człowiekowi dostrzec to co istotne, dostrzec piękno natury i świata stworzonego przez Boga. Myślę, że ta wiosna była dla wielu z nas odkryciem niedocenianego dotąd piękna otwartej naturalnej przestrzeni.

Takiego zwracania uwagi na piękno natury i tego, co Bóg dla nas stworzył uczą nas też od dawna ćwiczenia Ignacjańskie. Rekolekcje ( zwłaszcza kontemplatywne wg Franza Jalicsa) rozpoczynają się zwykle od skupienia na obiektach przyrody wokół nas, na „byciu tu i teraz”, na kontemplacji obecnego w naturze piękna.

III. W bibliodramie nazywanej hermeneutyczno-estetyczną koncentrujemy się na procesie który zachodzi w grupie podkreślając w jego przebiegu kolejne fazy. Nasza kreatywność podpowiada nam użycie środków artystycznych odpowiednich dla każdej z faz, a zaczerpniętych z różnych rodzajów sztuki. Operujemy tu zarówno językiem sztuk dramatycznych, sztuki plastycznej czy choreograficznej posługując się odpowiednimi dla nich środkami i narzędziami. Zgodnie ze znaczeniem słowa „hermeneutyczny” dążymy do ujawnienia głębszego tj. „więcej niż dosłownego” (nadsłownego) sensu biblijnego tekstu. Jednak wydobywaniu jego piękna – mimo stosowania artystycznych metod ekspresji – nie zawsze poświęcamy odpowiedniej uwagi. Nie zastanawiamy się nad wartością estetyczną proponowanych zadań i używanych technik – prześlizgujemy się zarówno nad problemem piękna w bibliodramie jak też nad znaczeniem tak często używanych terminów „artystyczny” i „estetyczny”.

 W opisie wykorzystanych metod oba terminy bywają używane zamiennie. Czy jednak używane przez nas metody plastyczne, rytmiczno-muzyczne, choreograficzne zawsze zasługują na miano metod estetycznych tzn. takich, które prowadza do wzbudzenia uczucia piękna?

Jeśli słowo „piękny” traktować będziemy jako równoważnik wyrażenia „posiadający wartość estetyczną” to by uniknąć nieporozumień należy przyjąć, że mamy dwa rodzaje wartości estetycznej: w szerokim znaczeniu tego słowa i w znaczeniu węższym. W znaczeniu szerszym piękno obecne jest wokół nas, bo wszyscy odczuwać potrafimy np. piękno krajobrazu. Wartość estetyczną przypisuje się przedmiotowi ze względu na przeżycia piękna, których doznają odbiorcy, a piękno znajdujemy też w tworach natury. Wartość estetyczna w znaczeniu węższym jest odnoszona do dzieł sztuki.

IV. W estetyce (gr. aisthetikos – dosł. „dotyczący poznania zmysłowego”, ale też „wrażliwy”) piękno jest zawsze na pierwszym miejscu. Według mistrza Eckharta piękno jest przy tym współbrzmieniem z najwyższym Światłem i najbardziej istotnym elementem Sacrum. Może dlatego w filozofii wschodniej każde przeżycie estetyczne, które cechuje równowaga i harmonia uważano już za przeżycie typu religijnego. Piękno zawsze oznacza jakąś doskonałość, a subiektywne doświadczenie tej doskonałości daje nam nieuchronnie „poczucie własnej małości”. Niektórzy piszą tu o zbliżeniu do tajemnicy Sacrum. Inni wprost o kierowaniu naszych uczuć ku Bogu. „Piękno jest kluczem tajemnicy i wezwaniem do transcendencji, z tego powodu może ono być drogą ku Bogu… Zasadniczo przebiega ona przez obszar sztuki” (Ks. W. Kawecki).

 Wartość artystyczna jest przypisywana przedmiotowi ze względu na włożony weń wysiłek artystyczny: ze względu na to, że przedmiot ten jest „wytworem wielkiego kunsztu, wielkiej pomysłowości, zręczności albo wielkiego napięcia mocy twórczej” (Ossowski 1966: s. 282). Piękno, które jest uważane za charakterystyczną cechę dzieła sztuki jako jego wartość estetyczna czyli zdolność wzbudzania swoistych uczuć estetycznych może być też ono odnajdywana w obiektach przyrody. „Jedyną wspólną cechą wszystkich przedmiotów posiadających wartość estetyczną byłaby własność wywoływania estetycznych przeżyć, własność, którą ex definitione uważalibyśmy za sprawdzian estetycznych wartości” (Ossowski 1966: s. 256).

Piękno dzieła było w sztuce przez wiele stuleci uważane za jej najważniejsze kryterium. Jeszcze w wieku XVIII w uniwersalnym wyróżnikiem sztuki była „rozkosz estetyczna”, przyjemność odczuwana przez odbiorców. Niestety na początku XX stulecia, pogląd ten został zakwestionowany. Dla estetycznej koncepcji sztuki prawdziwym zagrożeniem stała się tzw. neoawangarda, gdy nagle wszystko stało się dozwolone. Można powiedzieć, że sztuka została oddzielona od estetyki i jak piszą niektórzy „odarta z sacrum”. Kierunek ten usiłował dowieść, że dzieło sztuki może być wartościowe mimo braku walorów estetycznych. W tym samym czasie powstające teorie socjologiczne przedstawiały sztukę jako zjawisko kulturowe, także eliminując z niej wartość „przeżyć estetycznych”. Według teorii kognitywistycznych główną wartością sztuki jest nie wartość estetyczna, ale głównie jej funkcja poznawcza i komunikacyjna.

Psychologia i antropologia kulturalna XX wieku zwróciły uwagę na katartyczną funkcję sztuki tzn. że może ona skutecznie wyzwalać ludzi z wewnętrznych napięć emocjonalnych. Zajęła się tym bliżej psychoanaliza, podkreślając rolę katharsis w sztuce. Działanie artystyczne może sprzyjać rozładowaniu wewnętrznych napięć u twórcy, a przez to także odbiorcom dostarczać satysfakcji kompensując braki i słabości ich rzeczywistego życia.

 Problem wydaje się jeszcze bardziej złożony, gdy weźmiemy pod uwagę to, co mówił Wł. Tatarkiewicz o przedmiocie estetycznym: „w świadomości człowieka obcującego z dziełem sztuki znajduje się na ogół coś więcej niż samo dzieło; znajdują się także skojarzone z nim wyobrażenia i myśli. Są one jakby uzupełnieniem dzieła, dokonanym przez jego odbiorcę. Łącznie z nim stanowią to, co nazywamy «przedmiotem estetycznym». Jest on czymś więcej niż zespołem formy z treścią: więcej właśnie o owe uzupełnienia (Tatarkiewicz 1972: s.157–158). Jeżeli przyjmiemy tę definicję przedmiotu estetycznego, to zmuszeni będziemy uznać, że o ile dzieło sztuki – np. Mona Lisa czy Ostatnia wieczerza Leonarda da Vinci – jest jedno, to przedmiotów estetycznych utworzonych na bazie każdego dzieła jest wiele: tzn. tyle, ile indywidualnych „uzupełnień” tworzy sobie odbiorca, a może nawet tyle, ilu jest odbiorców danego dzieła.

Podsumowując: Wartości artystycznych nie można sprowadzać do estetycznych choć minimalna wartość estetyczna jest warunkiem koniecznym każdego dzieła sztuki.

W każdym rodzaju bibliodramy posługujemy się którymś rodzajem sztuki – scenicznej, dramatycznej, pantomimicznej, muzycznej czy plastycznej jednak istotą bibliodramy są przede wszystkim owe złożone procesy uczuciowe, które powstają w uczestnikach.

W nurcie bibliodramy hermeneutyczno-estetycznej (nazywanej też skrótowo „procesualną” ze względu na podkreślenie faz zachodzącego w niej procesu) posługujemy się wielością środków artystycznych, a to stawia nam wyższe wymagania odnośnie świadomości estetycznej przy wyborze form ekspresji, którą uczestnikom warsztatu proponujemy. Jeśli decydujemy się na wybór języka danej sztuki, to powinien on być nam na tyle znany, abyśmy zdawali sobie sprawę z możliwości i ograniczeń określonych środków ekspresji dla wywołania przeżyć estetycznych i oprócz wartości katarsis mogli też zawsze dojść do ukazania piękna biblijnego tekstu i jego „nadsłownej” wartości.

Bibliografia:

Heschel A. Szabat i jego znaczenie dla współczesnego człowieka. Wyd Esprit 2009.
Ossowski S. U podstaw estetyki. PWN Warszawa 1966.
Kawecki W. Teologia piękna na przykładzie twórczości Caravagia. http://dx.doi.org/10.18778/8088-024-5.06.
Puchała A. Bibliodrama jako czas szabatu, 2019 (praca niepublikowana)
Tatarkiewicz W. Droga przez estetykę. PWN Warszawa 1972.

Back to Top